Norwegia, Geiranger i Geirangerfjord – WYCIECZKA wokół najpiękniejszego z fiordów Norwegii
Po wycieczce statkiem przez chwilę myśleliśmy trochę czy nie wypożyczyć kajaki i popływać po fiordzie ale zimno nas odstraszyło. Wracamy do naszej hytte na ciepły obiad, który sami przygotowujemy oraz herbatę bez „prądu”, który niestety skończył się wczoraj.
Temperatura na zewnątrz wciąż około 12 stopni – jednym słowem lato w Norwegii w pełni…
Po przerwie na lunch decydujemy się na zaplanowaną wcześniej wycieczkę do opuszczonej farmy Skageflå. Trzeba się jakoś rozgrzać, choćby marszem wzdłuż fiordu.
Ścieżka górska wzdłuż fiordu do farmy Skageflå zaczyna się w miejscowości Homlung, parę kilometrów od Geiranger. Ponieważ wiedzie tam wąska ale asfaltowa droga to, by mnie tracić czasu, decydujemy się ją przejechać autem, które parkujemy z trudem w Homlung obok jakiś budynków gospodarczych. W Homlung jest „koniec świata” to znaczy droga się tu kończy, są chyba dwa kampingi i kilka zabudowań farmerskich. Ogólnie bardzo ciasno ale udaje się nam znaleźć miejsce na pozostawienie auta.
Rozpoczynamy wspinaczkę w górę, najpierw po szerokich płaskich skałach a dalej po błotnistym zalesionym terenie. W końcu dochodzimy na krawędź skał otaczających Geirangerfjord. Po drodze odwracaliśmy się kilkukrotnie by podziwiać w dole: fiord, miasteczko Geiranger oraz port z ogromnymi statkami pasażerskimi. Ścieżka prowadzi lasem, po krawędzi fiordu. W dół jakieś kilkaset metrów. Nie ma żadnych barierek ani zabezpieczeń, po drodze widzieliśmy jedną, drewnianą tabliczkę z namalowanym ręcznie pędzlem napisem „DANGER” (niebezpieczeństwo). Za to jeśli zbliżymy się do krawędzi i przebijemy wzrokiem przez drzewa i krzaki możemy się nacieszyć pięknymi widokami.
Wreszcie po godzinnym marszu dochodzimy do miejsca, z którego widać już opuszczoną farmę Skageflå, przyklejoną do skalnej półki znajdującej się 250 metrów nad wodą. Dokładnie na przeciw, po drugiej stronie Geirangerfjord widać jak na dłoni największy wodospad nad tym fiordem czyli De Syv Søstre (Siedem Sióstr) oraz obok kolejną opuszczoną farmę (widzieliśmy ją też ze statku). Do niej też można dojść pieszo ale taką wycieczkę zostawiamy sobie już na kolejną wizytę w tym pięknym zakątku Norwegii.
Od tego miejsca do farmy Skageflå trzeba zejść jeszcze parę metrów po stromej skale w dół (są łańcuchy i liny!). A tam już można odpocząć kontemplując przepiękne widoki na Geirangerfjord i wodospad Siedmiu Sióstr.
Nie da się w tym miejscu nie zadać pytania – ileż ludzie tu mieszkający musieli mieć samozaparcia by uprawiać ten piękny ale bardzo niewielki skrawek kamienistej ziemi wciśnięty pomiędzy skały i wody fiordu!
Tu też dopiero spotykamy pierwszych turystów, którzy jak widać dotarli do farmy przed nami, po drodze bowiem nie widzieliśmy nikogo.
Odpoczywając, widzimy jak w dole pod wodospadem przepływa znany nam z portu ogromny statek pasażerski a’la Costa Concordia przecinając gładką do tej pory taflę Geirangerfjordu. Widziałem takie ujęcie w wielu przewodnikach, teraz zaś sam jestem posiadaczem takiego zdjęcia.
Po zasłużonym odpoczynku wracamy do Homlung tą samą widokową trasą. Odnajdujemy nasze auto i wracamy do Geiranger na nocleg.
Następnego dnia zwiedziliśmy co nieco sam Geiranger w celu zakupu prowiantu na drogę a następnie po posprzątaniu hytte (tak, tak to norweski zwyczaj i konieczność, przed opuszczeniem domku trzeba go po sobie posprzątać, trzeba mieć też swoje poszewki i ręczniki) i wymeldowaniu z kampingu wybraliśmy się dalej drogą Nr 63 w kierunku lodowca Briksdalsbreen.
Droga Nr 63 pnie się w górę i po drodze, już nieco nad Geiranger znajduje się punkt widokowy, na którym trzeba się zatrzymać – rozpościera się bowiem stąd kolejny przepiękny widok na fiord, skały i miasteczko.
Po chwili zaś wjeżdżamy w chmury i nic już nie widać.
Ale ku naszemu zaskoczeniu, warstwa chmur okazuje się niezbyt duża i po paru serpentynach naszym oczom ukazuje się … słońce i niebieskie, bezchmurne niebo! Od razu robi się cieplej i radośniej na duszy. Nie widać wprawdzie tego co na dole czyli Geirangerfjordu ale widok na rozświetlone słońcem górskie wierzchołki rekompensuje nam w pełni brak fiordu.
Od drogi Nr 63 można odbić na lewo w szutrową, płatną drogę która prowadzi do górującym nad całą tą okolicą szczytem Dalsnibba. Przy tak wspaniałej pogodzie grzechem by było nie wjechać na tą górę. Decydujemy się na podjazd i już po kilkunastu minutach jesteśmy na wysokości blisko 1500 m.n.p.m.
Na szczycie Dalsnibba jest spory parking i taras widokowy. Popijając kawę z termosu kontemplujemy w ciszy i przy pięknej pogodzie, widoki na okoliczne góry. W dole, we mgle został Geirangerfjord. Wokół sporo turystów ale nie ma tłoku – czasem trzeba mieć trochę szczęścia a to nam własnie dopisało. W odróżnieniu od wczorajszego dnia w Geiranger, dziś mamy na sobie tylko T-shirty. To dowód na to, że lato w Norwegii charakteryzuje się dużą zmiennością temperatur.
Ale pora ruszać w dalszą drogę, wsiadamy do samochodu i kierujemy się na Olden. Jak sie okazało ta piękna pogoda towarzyszyła nam przez cały dzień podróży i zwiedzania, aż do lodowca Briksdalsbreen, do którego dotarliśmy wczesnym popołudniem. Ale to już temat na kolejny wpis z podróży.
Jeśli Was zainteresował temat wyprawy do Norwegii to polecam zajrzeć na inne wpisy o tym kraju np. do cyklu porad jak zaplanować samodzielny wyjazd do krainy fiordów (kliknij tu…).
Zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć z Geirangerfjord (w przygotowaniu).
[php function=2]