Albania – nieznany zakątek Europy. Tirana, Szkodra i Durres – WYCIECZKA objazdowa do Albanii z Czarnogóry.

Albania nie kojarzy się przeciętnemu Europejczykowi ani z kierunkiem na letnie wakacje ani też atrakcjami naturalnymi czy słynnymi zabytkami. Raczej ze słabo rozwiniętą turystyką i brakiem bezpieczeństwa. Ale jednocześnie kraj ten budzi wielką ciekawość turysty jako ostatni, nieodkryty jeszcze do końca kraj Europy (może poza Mołdawią).
Postanowiliśmy sami sprawdzić jak to jest naprawdę z tą Albanią.
Na pierwszy wypad do Albanii zdecydowaliśmy się podczas pobytu na wakacjach w Czarnogórze. Krótki wyjazd do Albanii na 1 dzień, bez noclegu mieliśmy w planach podobnie jak i inne jednodniowe wycieczki po pięknej Czarnogórze. Ale nie mieliśmy sprecyzowanego planu. Zamierzaliśmy wybrać się tam własnymi samochodami, po to też mieliśmy wyrobione wcześniej zielone karty, które i tak są niezbędne przy wjeździe do Czarnogóry czy Bośni i Hercegowiny.
Odpoczywając na czarnogórskim wybrzeżu zajrzeliśmy do jednego z wielu biur podróży organizującego jednodniowe wycieczki po kraju. Jak sie okazało na liście wycieczek z Czarnogóry znalazła sie również Albania a także Dubrownik w Chorwacji oraz Mostar i Medjugorje w Bośni i Hercegowinie.
Po analizie kosztów podróży własnymi samochodami oraz niepewności co do ewentualnych korków na granicy i bezpieczeństwa w Albanii czyli wszystkich za i przeciw, zdecydowaliśmy się na wycieczkę z biurem podróży.
Koszt takiej wycieczki zależy od miejsca wyjazdu, im bliżej granicy Albańskiej tym wycieczka jest tańsza. Najtaniej jest z Uljcinja, z Petrovaca czy Sutomore to koszt 30-35 EURO a z Budvy to już 40-45 EURO na osobę. Nie ma niestety zniżek dla uczniów czy studentów, tylko ew. dla dzieci ponizej 10 lat.
Cyganki z dziećmi na rękach chodzą od samochodu do samochodu a pomiędzy nimi biegają małe cygańskie dzieciaki na bosaka – i wszyscy chcą pieniędzy od kierowców.Wjazd do Albanii prywatnie, np. swoim autem to koszt ekstra 10 EURO od osoby – jest tzw. opłata graniczna. Przy wycieczce autokarowej ta kwota nie jest pobierana od turystów albo też zawarta w cenie – niemniej jednak należy zapytać w biurze podróży czy cena wycieczki zawiera opłatę graniczną. Może dlatego że przekracza się granicę na zbiorczą listę – paszporty nie są indywidualnie stemplowane. Trochę szkoda – byliśmy w Albanii ale nie mamy albańskiej pieczątki w paszporcie. Ale naszym celem nie jest kolekcjonowanie stempelków tylko zbieranie wrażeń z nowoodwiedzanych miejsc.
Autokar na granicy nie stoi w kolejce wraz z autami prywatnymi, lecz podjeżdza od razu do odpraw autobusów wycieczkowych. Rzuciłem okiem na kolejkę (bo rozważaliśmy na początku wjazd własnymi autami) – na wjazd do Albanii czekało około 25 samochodów osobowych otoczonych przez żebrzących Cyganów. Jak ktoś się wybiera samodzielnie do Albanii ten widok go nie ominie. Cyganki z dziećmi na rękach chodzą od samochodu do samochodu a pomiędzy nimi biegają małe cygańskie dzieciaki na bosaka – i wszyscy chcą pieniędzy od kierowców. Jak nie od kierowcy to od pasażerów – i tak w koło aż do samej granicy. Trzeba mieć cierpliwość.
W sumie jakaś godzina czekania dla aut osobowych. Nie jest to może dużo ale autobusem przekroczyliśmy granicę już po 5 minutach, a potem czekaliśmy jeszcze chwilę na paszporty.
Dla autobusów pobyt na granicy trwa jedynie tyle ile trwa odprawa paszportowa. Przy czym to przewodnik wycieczki zbiera paszporty i zajmuje się odprawą graniczną, turyści w tym czasie mogą obejrzeć i kupić pierwsze pamiątki w granicznym sklepie, już po stronie albańskiej. Ze względu na wczesny wyjazd my najbardziej zainteresowani byliśmy napiciem się kawy, którą dostaliśmy w barze płacąc bez problemu w EURO (filiżanka bardzo dobrego, aromatycznego espresso to koszt poniżej 1 EURO na granicy). Są też w miarę zadbane toalety.
Ruszamy dalej w trasę, pierwszy cel podróży – historyczne miasto Szkodra.
Ku naszemu miłemu zaskoczeniu międzynarodowa droga do Szkodry jest dobrze utrzymana i gładka, bez dziur i kolein. Czyżby kolejny kraj wyprzedził Polskę w jakości dróg? Wokół ładne widoki, góry i doliny. Zaskoczeni też byliśmy ogromną ilością nowych i bardzo dużych domów – może to domy wielopokoleniowe ale naprawdę spore i w wiekszości kryte dachówką, biedy nie widać.
Wiele z przydrożnych domów ma restauracje lub sklepy na parterze i mimo przedpołudniowej pory widać już było klientów.
Co ciekawe większość budynków ma elewacje wymalowane na bardzo żywe, wręcz jaskrawe kolory przyciągające uwagę np.: różowy, pomarańczowy, turkusowy czy fioletowy. Przewodnik objaśnił nam później , że w czasie kiedy Albania była odizolowana od świata, wszytko tu było szare, brudne i smutne. Po przemianach, Albańczycy zapragnęli to zmienić. A jednym ze sposobów było malowanie betonowych dotąd budynków na różne „wesołe” kolory. Zaczęło się to od burmistrza Tirany, który swego czasu nakazał pomalować wszystkie szare blokowiska w mieście na jaskrawe i żywe kolory. Tym prostym sposobem chciał odciąć się od szarej rzeczywistości minionej epoki. Dziś to wydaje się być normą również i w nowym budownictwie. Szczerze powiedziawszy nam się ten pomysł spodobał. Przejeżdżając przez szare blokowisko w stolicy Czarnogóry Podgoricy czuliśmy przygnębienie powrotem do socjalistycznych realiów. A w Albanii? – piękne, wesołe kolory fasad starych bloków napawają optymizmem.
Ruch na drodze dość spory, samochodów osobowych nie brakuje. Podobnie jak warsztatów i myjni samochodowych (te ostatnie to po prostu namiot i szlauch z wodą).
A trzeba przypomnieć, że za czasów reżimu Enwera Hodży w Albanii obowiązywał zakaz posiadania samochodów przez osoby prywatne.
Warto przy tej okazji wspomnieć nieco o najnowszej historii Albanii, która odbiła wyraźne piętno na tym kraju i jego mieszkańcach.
Na kolejnej stronie, dalsza część opisu.
Zapraszam również do obejrzenia galerii zdjęć z wycieczki do Albanii – kliknij tu.
Przejdź do strony: 1 2 3
loading...